25 maja 2018, Lidia i Kuba
W poszukiwaniu miejsca, gdzie moglibyśmy się czegoś nauczyć i jednocześnie dobrze się bawić, robiliśmy research, rozmawialiśmy z nauczycielami i znajomymi. Dzwoniliśmy po agencjach i pytaliśmy o miejsce dla dwóch ambitnych praktykantów. Tak właśnie trafiliśmy do Reprezentuj.
Na wejściu powiedziano nam, że tu praca wygląda inaczej, zupełnie inaczej!
Z początku zestresowani i lekko zagubieni, od razu na wejściu powiedziano nam, że tu praca wygląda inaczej niż w większości agencji. Reprezentuj to miejsce dla szaleńców, gdzie pomiędzy robieniem grafik, postów na blogi i wymyślaniem kreatywnych haseł na media społecznościowe, jeździ się na deskorolce ganianej przez psy. W przeciwieństwie do ponurego klimatu okolicy, w środku czuliśmy się pozytywnie naładowani i pełni zapału. Nie brakowało nam pracy, cięgle mieliśmy jakąś misję do wykonania, w której mogliśmy się wykazać. Gdy coś wymagało poprawek, zawsze mogliśmy podejść i spytać się o radę. Niezależnie od ilości projektów, którą zespół musiał wykonać, team zawsze trzymał za nas kciuki i prowadził we właściwym kierunku. Nie było ani jednej chwili, w której byśmy się nudzili, czy czuli gorsi od reszty. Stawiano przed nami wyzwania, których normalnie byśmy się nie podjęli — i to ze świetnymi efektami.
Powierzono nam ważny projekt, który R ma w przyszłości wykorzystać.
Z początku patrzyliśmy po sobie beż żadnego pomysłu. Nie wiedzieliśmy, jak się za niego zabrać, mimo że podobne zadania mieliśmy w szkole — lecz nie na taką skalę. Szybko jednak zorientowaliśmy się, że nie jesteśmy w tym sami. Każdy miał dla nas kilka słów, czy to wskazówkę, czy średnio śmieszny żart. Byliśmy częścią zespołu. Szybko zorientowaliśmy się, że z takim teamem, nic nie jest niemożliwe.
Wystarczyło oderwać na chwilę wzrok od zegarka i minęła godzina.
A gdy oczy nie mogły już wytrzymać widoku programu graficznego, zawsze pozostawał automat do gier, fastfood dwie minuty od biura i leżaki. Oj tak, leżaki. Gdyby tylko było tam gniazdko na ładowarkę do laptopa, na pewno byśmy się stamtąd nie ruszyli. Przyjaznej atmosferze sprzyjała grająca w tle muzyka — czasem fajna, a czasami mniej — i unoszący się w powietrzu zapach świeżej kawy — która jest przepyszna. Jedynym negatywem w firmie był czas — który po prostu leciał za szybko. Wystarczyło oderwać na chwilę wzrok od zegarka i minęła godzina. Zerknięcie później — kolejne trzy. Zanim się obejrzeliśmy, nasz czas w Reprezentuj dobiegał końca. Musieliśmy pożegnać się z polaroidami psów na ścianach, wszechobecnymi R-kami, sprzętem muzycznym, zbyt chłodną klimatyzacją i cichym klikaniem myszek w tle. Nie chcieliśmy wracać do szkoły — chwile spędzone w studiu i doświadczenia, które z niego wynieśliśmy, sprawiły, że jesteśmy jeszcze bardziej głodni wiedzy. Chcemy rozwijać się w tym kierunku, by pewnego dnia dorównać reszcie ekipy i stać się prawdziwym Dream Team.
Zlepek talentów i osobowości pozwolił nam ponownie pokochać projektowanie i pracę z komputerem.
Reprezentuj to specyficzne miejsce z jeszcze dziwniejszymi ludźmi. Nie znajdzie się drugiego takiego zespołu. Mistrzowie mediów, geniusze copywritingu, specjaliści od grafiki i radioaktywnych kolorów stron internetowych (tym mówimy stanowcze NIE) czy ścigający się z czasem menadżer. Ten zlepek talentów i osobowości pozwolił nam ponownie pokochać projektowanie i pracę z komputerem — coś, czego nie wiedzieliśmy, że nam brakowało. Otworzyli nam oczy na świat, w którym się poruszaliśmy, a nie mieliśmy pojęcia o jego istnieniu.